"Tygodniowy eksperyment/Dieta niskoinformacyjna"
Na początku zeszłego tygodnia byłem w trakcie czytania książki. "Męczyłem" ją już od dłuższego czasu zatrzymując się w okolicach 180. str. Nawet nie byłem w połowie. A to tytuł, który z moich założeń miał być skończony w styczniu. Zacząłem zadawać sobie pytanie; "Czemu tak wolno idzie mi czytanie?" W zasadzie doszedłem do dwóch wniosków:
 |
A ile Ty planujesz przeczytać książek w 2020? |
1) Nie zawsze gdy mam czas wolny czytam książki, czasami trwonię go na oglądanie pierdół w serwisie YT lub najzwyczajniej w świecie mi się nie chce.
2) Praca w systemie 10 - 20 lub 9 - 22 nie pomaga w popychaniu stron lektury do przodu. (Wymówka; brak czasu. W końcu cały dzień pracuję...)
Tak sobie o tym myślałem, myślałem i w końcu wymyśliłem! Pierwszy punkt to zdecydowanie moja wola i jej ćwiczenie. Nie to, że oglądanie na YT jest złe, po prostu muszę się bardziej kontrolować. Co do punktu drugiego; cóż...doszedłem do wniosku, że średnio dziennie ok. 1h spędzam w komunikacji miejskiej (+/-). Założenie było proste, poświęcenie czasu, który przeznaczałem na słuchanie muzyki, dla czytania. To była idealna decyzja bo mimo, że lubię wsłuchiwać się w najróżniejsze utwory na Spotify, pozwoliło mi to dokończyć książkę, która liczy ponad 490 stron. Mam wrażenie iż czytanie w trakcie przemieszania się po mieście będzie moją nową codziennością. Wiem również, że jest cała masa osób, które tak robi, to nic odkrywczego. Nie każdemu to może pasować bo jednak w komunikacji miejskiej nie zawsze mamy dogodne warunki, aby rozłożyć książkę i poczytać.
W takich momentach również się znalazłem, ale postanowiłem nie słuchać muzyki, tylko skupiłem się na ludziach. Zacząłem ich obserwować. Większość ma słuchawki w uszach, wpatruje się w kilku-calowe ekrany swoich smartfonów. Ich twarze są obojętne. Nasuwa mi się tylko jeden wniosek, że ludzie się nie uśmiechają i nie są szczęśliwi. Większość chciałaby żeby ich życie wyglądało jak to idealne z mediów społecznościowych. Oraz fakt iż za kilka/kilkanaście lat rehabilitanci kręgosłupa w odcinku szyjnym będą mieli mnóstwo pracy, ponieważ ludzie najnormalniej w świecie niszczą sobie karki patrząc non-stop w ekrany telefonów.
 |
Za dużo informacji potrafi przytłoczyć. |
Spotkałem się dzisiaj z przyjacielem. Rozmawialiśmy na wiele tematów i jeden z poruszonych to była "Dieta niskoinformacyjna". Ja stosuję ją od ok. roku, ale bardziej dokładnie wraz z opuszczeniem mediów społecznościowych czyli od grudnia 2019. Polega ona (na początku) na całkowitym odcięciu się od wszelkich informacji ze świata. Musimy się zresetować. Tydzień powinien wystarczyć. Po takim twardym restarcie nasz mózg na nowo jest świeży i oczyszczony. Następnie wybiórczo śledzimy informacje. W moim przypadku wygląda to tak, że średnio jednego dnia w tygodniu pytam się osoby, która jest na bieżąco z mediami, "Czy wydarzyło się coś ciekawego na świecie?", zamiast bombardowania głowy niepotrzebnymi informacjami dostaję skondensowaną dawkę "niusów". Jeżeli jakiś temat mnie zainteresuje to wtedy doczytuję sobie więcej faktów.
Ogrom niepotrzebnych informacji możemy również zaobserwować na Facebooku, gdzie co chwila wyskakują na tablicy reklamy, strony sponsorowane oraz powiadomienia na telefonie żebyśmy przypadkiem czegoś nie opuścili. Polecam każdemu zrobić taki reset, ponieważ autentycznie możemy wtedy skupić się porządnie i zacząć myśleć.
I takie moje ostatnie myśli mogą zapoczątkować coś zupełnie nowego, ale o tym więcej pod koniec miesiąca. :)
Zapraszam do obserwacji Bloga i życzę miłego czytania.
Do usłyszenia za tydzień!
W.